Żył sobie kiedyś pająk Placek. Tak go nazywano, ponieważ uwielbiał on placki ziemniaczane, które sam sobie przyrządzał. Muchy chwytał w swą pajęczą sieć tylko dla sportu. Często upominały go inne pająki.
- Placku - mówiły - zmień się! Wszyscy się z nas śmieją, kpią. A szczególnie muchy!
Nasz bohater nic sobie jednak z tego nie robił. Całymi dniami ulepszał swoje przepisy kulinarne. Na różne sposoby smażył starte ziemniaki z mąką, jajem, mielonymi szyszkami...
Pewnego dnia w jego sieć złapała się wyjątkowa mucha - wielka, tłuściutka i ... złota.
- Wypuść mnie na wolność - poprosiła. - A spełnię twoje największe życzenie.
Placek roześmiał się tylko i wypuścił więźnia.
- Leć sobie spokojnie i nie zawracaj mi głowy - powiedział i zaczął przygotowywać swoje ulubione placki.
Mucha zatrzepotała skrzydełkami, pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. Potem odleciała.
Po chwili cała polana, przy której mieszkał pająk, wypełniła się aromatycznym zapachem. Nie wiadomo skąd pojawiły się długie stoły, a na nich półmiski z plackami ziemniaczanymi. Wokół stołów zasiedli wszyscy najmniejsi mieszkańcy lasu - mrówki, żuczki, trzmiele, muchy, komary, pająki. Zwabiony zapachem Placek też usiadł przy stole. Wtedy wszyscy zaśpiewali mu "Sto lat". A najgłośniej śpiewała złota mucha.
Był to jedyny przypadek w historii lasu, kiedy to muchy ucztowały razem z pająkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.